- Nie boję się trudnych, kontrowersyjnych i łamiących tabu tematów, a wsadzanie przysłowiowego kija w mrowisko uważam za sens teatru. O sztuce "Miłość w Königshutte" i jej głośnym, bielskim echu, z ROBERTEM TALARCZYKIEM, dyrektorem Teatru Polskiego w Bielsku-Białej rozmawia Sławomir Horowski w Kronice Beskidzkiej.
Po najnowszej premierze Teatru Polskiego w Bielsku-Białej zatytułowanej "Miłość w Königshütte" w stolicy Podbeskidzia zawrzało. Publiczność podzieliła się na dwa obozy - tych, którym nowa sztuka bardzo się podoba i tych, dla których jest ona polityczną propagandą niezgodną z historyczną prawdą. A w bielskim ratuszu padło nawet oskarżenie, że w Teatrze Polskim za pieniądze polskich podatników wystawiane są spektakle o antypolskim charakterze. Ingmar Villqist, czyli chorzowianin Jarosław Świerszcz, twórca sztuki "Miłość w Königshütte", w trakcie dyskusji po spektaklu powiedział, że scenariusz filmowy, na podstawie którego powstała ta sztuka, dawno temu kupiła od niego filmowa instytucja, ale nic z tym nie zrobiła. A u niego scenariusz ten leżał długo i nikogo nie interesował, dopóki nie zobaczył go Robert Talarczyk. W polskiej tradycji scenariusz, który latami leży na półce, kojarzy się z doskonałym dziełem poruszającym zakazane d