EN

16.02.1999 Wersja do druku

Miłość bez pazurów

"Krwawe gody" Jana {#os#637}Szurmieja{/#} dzia­łają jak reklama kart telefonicz­nych. Podczas pauzy w foyer Teatru Polskiego widzowie kiwają głowami jak sympatyczne pingwinki, upewnia­jąc się, że - tak, tak - naprawdę oglą­dają dzieło sztuki. "Krwawe gody" są na pewno bardzo ko­lorowe, mocno roztańczone i pięknie brzmią, ale są też bez żaru i - paradoksal­nie, bo Szurmiej uderza w bardzo wysoki ton promenad, pawan i pochodów - bez kształtu. Poza kilkoma drapieżnymi scena­mi tańca oglądamy patetyczne i marudne przemarsze wśród tandetnych dekoracji. Tylko prawdy o miłości brak Na pozór można się zachłysnąć. Czego tu nie ma: tabun ogierów cwałujący w snach, skoczkowie o tyczce, zdemasko­wany Zorro, weselne pochody, pojedynek na noże kuchenne, trójce święte z Velazqueza, wiejski zapiewajło, seksowna śmierć, a nawet kwadryga w zascenium żywcem zdjęta z Wieży Brandenburskiej. I tylko prawdy o miłości tu nie ma jak nie ma klarownej sc

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Miłość bez pazurów

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Dolnośląska nr 39

Autor:

Leszek Pułka

Data:

16.02.1999

Realizacje repertuarowe