III Krakowskie Miniatury Teatralne. Pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.
Mimo wszystko miło, że człowiek dożył takich czasów; lato w pełni, a jednak życie kulturalne w rozkwicie. Wciąż można udać się do teatru, bo niektóre nadal grają i niezmiennie gra muzyka - a to polska (bo festiwal Pawła Orskiego), a to jazzowa (bo festiwal Witolda Wnuka), a to etniczna (bo festiwal Jana Słowińskiego). Aż szkoda, że kryzys łupi kulturę finansowo, bo ileż mogłoby się dziać jeszcze. Ale nie narzekam, grunt, że jest gdzie schować uszy i oczy przed ściekającymi informacjami, a to o kolejnym nagraniu paca przez pałaca, a to o matce nieszczęsnej Madzi, którą mentalne bidule wypychały tygodniami przed kamery; nawet Batman okazał się zabójczy w sensie jak najbardziej dosłownym. Jakże miło uciec w kulturę. Są dni, że aż biegać trzeba, a i tak się wszystkiego nie złapie. W ramach Nocy Jazzu ledwo Laboratorium zdążyłem posłuchać, a przypomniało swe dawne nagrania - teraz z Orkiestrą Filharmonii Kaliskiej - i już udałem się