No i znowu kończy się kolejny rok szkolny i zbliża ku końcowi rok akademicki. Wakacje, ale i egzaminy za pasem. Także egzaminy w szkołach artystycznych i na kierunkach kulturoznawczych. Zbliża się pora kośby reporterskiej: spisywania tysięcznych głupstw wygadywanych przez nieszczęsnych maturzystów na egzaminach wstępnych otwierających przed nimi tzw. wrota wyższych uczelni. Parę dni temu miałem w Katowicach spotkanie z grupą młodocianych zapaleńców (lub dokładniej: zapaleńczyń) teatralnych. Kilka moich słuchaczek już wybierało się na teatrologię warszawską (PWST) i krakowską (UJ) bez bliższego sprecyzowania dlaczego i do czego ma im być ta wiedza potrzebna, i nie pomogły moje ostrzeżenia, że potem trzeba będzie dobrze głową pokręcić, by coś z nabytymi umiejętnościami w życiu robić, nie pomogły przestrogi, najbardziej ponure obrazy tłoku w zawodzie (kształcimy teatrologów w tempie około 60 magistrów rocznie, czyli średnio co 6 dni j
Tytuł oryginalny
Miłe złego początki
Źródło:
Materiał nadesłany
Widnokręgi nr 6