Wielką siłą społeczną teatru nie jest zabieranie głosu wprost, tylko to, że on pozwala widzom nie manifestować swych opinii. Wtedy rośnie potencjał milczenia - pisze Małgorzata Dziewulska w cyklu esejów o idei i znaczeniu teatru publicznego.
Przejrzysta jest strona Jubileuszu 250-lecia teatru publicznego w Polsce w sieci. Ociągałam się, bo na zdjęciach rentgenowskich teatru wychodzą białe kości, a chciałoby się zobaczyć dno oka. Niesporo mi było do figur parzystych, do kontusza czy fraka, do narodowego czy publicznego. Stronnictwa są w teatrze naturalne, ale łatwo je rozgrywać z zewnątrz, a demon partyjności daje im jadowitą okrasę. Wielu ludzi od dawna stara się o rozsądek, ale głos rozsądku jest słaby. Obawiam się, że języki, jakimi mówimy o teatrze są zbyt daleko od sceny, od jej dość przeraźliwych praw oddziaływania. Nie mam zamiaru mówić o aktualiach wprost, ale obecna chwila wzywa, by mówić konkretnie, więc zacznę od aktualnego wariantu pytania o ważność teatru. Jakie narzędzia ma teatr, by bronić swego partnerstwa względem innych głosów publicznych? Czy ma wśród nich zadowalającą podmiotowość? Mówiąc szorstko, czy ma szanse nie być marionetką? Obawiam się, �