Mikołaj Cieślak (46 I.), współtwórca Kabaretu Moralnego Niepokoju oraz hitowego serialu "Ucho prezesa", miniony rok może zaliczyć do udanych. Sukces "Ucha prezesa", którego ukoronowaniem była jego sceniczna wersja w Teatrze 6.piętro, sprawił, że artysta z satysfakcją patrzy w przyszłość.
Jako współtwórca "Ucha prezesa", które od kilku sezonów święci triumfy popularności w sieci, jest Pan zapewne bardzo dumny, zwłaszcza że to Pan wymyślił obsadę tego serialu? - Ten etap mam już za sobą, bo wszystkie role zostały obsadzone. Z przyjemnością wspominam jednak moment, kiedy dokonywałem tych wyborów, tym bardziej że były trafione. Choć to przede wszystkim zasługa aktorów, którzy kapitalnie wykonali swoją robotę, ja perfidnie wziąłem całą chlubę na siebie (uśmiech - przyp. red.). A mówiąc szczerze, to faktycznie w paru momentach intuicyjnie, w sposób nieoczywisty, udało mi się trafnie przeprowadzić casting. Siebie też Pan bardzo dobrze obsadził w roli Mariusza. - Tak, bo moja relacja z prezesem Robertem Górskim jest bardzo naturalna i prawdziwa (uśmiech - przyp. red.). Nie wiem, skąd to się bierze? Kto wie, może wcale nie jestem taki niezłomny, tylko podlizujący się i usłużny? Co zrobić? Widocznie mam taką cech