"Radosne dni" mówią o mijaniu czasu i starzeniu się. Ale na przedstawieniu myśli się o tym nie tylko ze względu na treść sztuki. Same losy twórczości Becketta mogą służyć jako wymowny przykład tego mijania czasu i starzenia się. Mamy jeszcze w naszej pamięci szok, oburzenie, protesty, jakie zaledwie osiem lat temu wywołało "Czekając na Godota" u dużej części publiczności nie tylko u nas, gdzie ta awangardowa nowość mogła niepokoić widzów unormowanych krzepkim i gromkim repertuarem w archaicznym kształcie. Także w Paryżu po prapremierze "Godota" w roku 1952 zarzucano autorowi niezrozumialstwo i nonsensowność, na sali rozlegały się gwizdy, kołtuńscy krytycy demonstracyjnie opuszczali teatr w czasie przedstawienia a potem znęcali się nad autorem. Ale czas mija - w naszej epoce szybciej niż kiedykolwiek przedtem. Już po dziesięciu latach dawna awangarda stała się klasyką. Becketta wystawia się dziś w teatrach tradycyjnych i akademickich, a "G
Tytuł oryginalny
Mijają "radosne" dni
Źródło:
Materiał nadesłany
"Życie Warszawy" nr 69