Stara kobieta w białej chustce i zapasce, splatając wianki z resztek żytnich kłosów, rozmawia z ziemią: " O pole, moje drogie pole, odpoczywasz teraz po żniwach. Nie słychać tu głosów ludzkich, nie kurzą na drogach samochody, nie widać kombajnów. Tyś oddało ludziom swoje płody i teraz leżysz jak kobieta po porodzie. Teraz jesteśmy we dwoje - ty i ja, więcej nie ma nikogo. Dziś dzień wspominania zmarłych, dziś chylę głowę czcząc Suwankuła. Kasyma, Masełbeka i Dżajnaka. Póki żyję, nigdy ich nie zapomnę. Ale jak powiedzieć ludziom? Jak dotrzeć do serca każdego człowieka?"
Stop pani Joanno. To wystarczy, dziękuję. Kamera zostaje zatrzymana. Telewidzowie obejrzą tylko ten fragment monodramu "Matczyne pole" według Czingiza Ajtmatowa w wykonaniu Joanny Keller. W pół godziny później aktorka znów powtarza: "O, pole, moje drogie pole..." Tym razem niewielka salka do ostatniego miejsca zapchana jest widzami. Joanna Keller prezentuje swój monodram na VIII Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Jednego Aktora we Wrocławiu. Gdy skończy mówić, sala jeszcze przez chwilą trwać będzie w zasłuchaniu, w bezruchu. Dopiero później wybuchnie huragan braw. SPOWIEDŹ Nazwijmy to, dla uproszczenia sprawy, spowiedzią. Tak, powiem panu wszystko. Od początku, od tradycji domu którym słowa - rola, scena, aktor - słyszałam od dziecka. Dziadek był dyrektorem teatru, babka i dwie ciotki - aktorkami, ojciec studiował reżyserię u Zelwerowicza. Jedynie mama odradzała, przekonywała: nie myśl o aktorstwie, to zawód, który przynosi wi