Na nic się zdadzą usilne podkreślenia w różnych tekstach, że mieszczaństwo ma swoje niezniszczalne, niejako ponadczasowe cechy. Kiedy oglądałem Mieszczan Maksyma Gorkiego, w przekładzie Pawła Hertza i Seweryna Pollaka, na deskach Teatru im. Słowackiego w Krakowie - zrozumiałem dzięki temu przedstawieniu, wbrew teoretycznym i historiozoficznym wypowiedziom, że mieszczuchy się zmieniły. Na tym właśnie polega potęga teatru: można sobie wypisywać co nam teoria do głowy przyniesie; praktyka i tak pójdzie swoją drogą. Pamiętam wstrząsającego Herdegena z roku 1956, kiedy jego Hamleta rozumieliśmy jako nosiciela naszych własnych lęków, tragedii, rozczarowań i zwycięstw. Pamiętam Bronisława Dąbrowskiego, który w Dwóch teatrach nie był owym człowiekiem, któremu migocą w oczach ruiny Warszawy, lecz który dał mądry komentarz do naszej największej tragedii powstaniowej. I teraz tak samo jest z Mieszczanami. Niech mi wybaczy świetna reżyserka radzi
Tytuł oryginalny
Mieszczuchy się zmieniły
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 5