"Usadowił się pośrodku sali, chwycił banjo i bezbłędnie naśladując ludowy akcent bawarski, potwornie donośnym i ostrym głosem zaczął rzucać swoje ballady w twarz publiczności. Mówiły o codziennych wydarzeniach życia szarego człowieka, tak jak wyglądało ono w wielkim mieście i jak nie przedstawiano go nigdy przedtem. Lekkie i złośliwe, pisane jakby od niechcenia, wiersze te były pełne wyrazu i nie ukrywanego zuchwalstwa".
Taki portret młodego Bertolta Brechta przetrwał na kartach powieści Liona Feuchtwangera "Sukces". Portret z czasów, gdy Brecht - wówczas dopiero u progu kariery - występował w rozmaitych lokalach i kabaretach, w których tętniło życie Republiki Weimarskiej. To tutaj właśnie rozwścieczeni młodzi artyści prowadzili okrutny rozrachunek ze społeczeństwem kupców i żołdaków, odpowiedzialnych za niedawną wojenną katastrofę i wszystkie jej następstwa - nędzę i deprawację mas, fortuny spekulantów. Kabaretowa bohema oddychała atmosferą gniewu, protestu i cynicznej drwiny. W tym klimacie buntu rodziły się pierwsze dramaty Brechta, który z doświadczeń kabaretu czerpał pełnymi garściami. Oczywiście, w "Operze za trzy grosze" był to już bunt trochę okiełznany. Nie przypadkiem premiera "Opery" stała się spektakularnym sukcesem - a nie teatralnym skandalem, jak wcześniejsza premiera "Baala", Oskarżenia kierowane pod adresem niemieckich mieszczuchów