"Małe zbrodnie małżeńskie" w reż. Katarzyny Deszcz w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.
Teatr Nowy w Łodzi poszukując nowych dróg wyrazu sięgnął nie po nowoczesny, ale bulwarowy tekst Erica Emmanuela Schmitta - "Małe zbrodnie małżeńskie". Podobnymi sztukami wybrukowany jest mieszczański Broadway, nic więc złego pokazać rzecz u nas. Na pewno spektakl nie jest przeznaczony dla poszukujących w teatrze nowoczesnej formy i dramaturgicznego mistrzostwa. Przedstawienie, które z rzemieślniczą precyzją (ale bez finezji) wyreżyserowała Katarzyna Deszcz, jest przewrotną, ironiczną i pełną zwrotów akcji psychodramą o związku kochających się ludzi. O tym, jak sprawdzać czy On wciąż kocha i nie zdradza, a Ona, czy nie umawia się z przyjacielem, napisano tysiące stron. W "Małych zbrodniach..." punktem wyjścia do analizy związku jest uderzenie kochanej osoby w głowę tępym narzędziem i udawana amnezja. Gilles i Lisa zdają sobie sprawę, że ich związek dryfuje w stronę beznamiętnej rutyny, ale zarazem nie tracą z oczu tego, co ich łąc