Turgieniewowski "Miesiać na wsi" wystawiony przez Teatr Zagłębią na "pierwszy ogień" nowego sezonu został bardzo życzliwie przyjęty przez widzów. Nota bene zupełnie słusznie. Bo jakkolwiek jest to sztuka wyglądająca dziś dosyć staroświecko, to jednak owa staroświecczyzna przemawia do nas w sposób bardzo ujmujący i sympatyczny. Ale nie tyle może z uwagi na swoją akcję, wprawdzie interesującą, jednak bądź co bądź bardzo odległą od jakichkolwiek współczesnych problemów, lecz ze względu na co innego. Jej bowiem głównym walorem jest ukazanie współczesnemu widzowi bardzo istotnego piękna, jakie emanuje z przebiegu i rozwiązania pewnego konfliktu uczuciowego gdzieś sprzed stu kilkudziesięciu lat ("Miesiąc na wsi" powstał około roku 1850). Konflikt, można by rzec banalny. Główna bohaterka, kobieta dojrzała, jest kochana przez mężczyznę, mniej więcej równego jej wieku. Ona jednak zakochuje się w innym mężczyźnie, znacznie młodszym od
Tytuł oryginalny
"Miesiąc na wsi" Iwana Turgieniewa
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 243