"Orfeusz i Eurydyka" w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Tomasz Wiścicki w Więzi.
Na pytanie, co wolno artyście, znaczna część współczesnych artystów odpowie: wszystko. Odkąd pokora zniknęła w powszechnym przekonaniu z listy cnót, zwłaszcza u artystów (największy komplement: artysta niepokorny) - pytanie uchodzi za retoryczne. Wyrazistym przykładem, do czego to może prowadzić, służy przedstawienie Orfeusz i Eurydyka Christopha Willibalda Glucka w reżyserii Mariusza Trelińskiego w warszawskim Teatrze Wielkim-Operze Narodowej. Opera Glucka to jedno z licznych w kulturze europejskiej przedstawień greckiego mitu. Mimo że opatrzone zostało szczęśliwym zakończeniem ad usum Delphini, odwzorowuje wiernie znaną od czasów greckich wersję mitu. Ale to nie wystarczy twórcom warszawskiego spektaklu. Oni nie tylko przenoszą akcję w dzisiejsze czasy - ubierają śpiewaków we współczesne stroje, umieszczają wydarzenia we współczesnym salonie z aneksem kuchennym, dodając tło dźwiękowe ulicznego hałasu. To jeszcze pół biedy, choć nie uk