"Misiaczek" w reż. Wiesława Czołpińskiego w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Zapadniesz się w poduchy, uśmiechniesz od ucha do ucha, roziskrzą ci się oczy. Istnieje ryzyko, że z czarownej krainy nie będziesz chciał wyjść. Tak się kończy odnajdywanie dziecka w sobie. "Misiaczek" w Białostockim Teatrze Lalek... Świetne 40 minut: kojące, feerycznie kolorowe, łagodne, przenoszące w krainę dzieciństwa bez grama infantylizmu. Spektakl niby dla dzieci, i to tych najmłodszych, albo - jak mawiają twórcy przedstawienia - naj najmłodszych, nawet rocznych, raczkujących, i tych trochę starszych. Ale co tam dzieci! Dorośli! Oni to dopiero czują się dobrze na "Misiaczku"... Nawet ci, którzy starają się nad twarzami panować, szybko przegrywają walkę z własną mimiką i na oblicze wypływa im rozanielony uśmiech. Panowie i panie, tatusiowie i mamy rozsiadają się wśród dzieci po turecku, niektórzy przyjmują pozycję półleżącą nawet, jeszcze chwila i zapadną w sen, ale bynajmniej nie z nudów, co raczej pod wpływem sugestywnego