- Tancerze oddają Naharinowi i tańcu swoje życia, serca i ciała. Kilka lat zajęło mi zrozumienie, dlaczego to robią. I w końcu zdałem sobie sprawę, że w trakcie tych lat tancerz dostaje coś więcej niż walizkę pieniędzy - dostaje wgląd w filozofię, zaczyna lepiej rozumieć siebie i sztukę, inaczej patrzeć na życie; dojrzewa jako człowiek - rozmowa z Tomerem Heymannem i Barakiem Heymannem, twórcami dokumentu "Mr. Gaga".
ANNA BIELAK: Czym jest taniec? TOMER HEYMANN: Taniec jest elementem życia - bo tańczyć można wszędzie i tańczyć może każdy. Kiedy zaczynaliśmy kręcić "Mr Gagę" niespełna dekadę temu, sądziłem, że taniec jest wyłącznie atrybutem profesjonalnego tancerza - szaleńca, który ma odwagę stanąć na scenie. Czas, który spędziłem z Ohadem Naharinem, jego tancerzami i osobami uczestniczącymi w warsztatach GaGi, udowodnił mi, jak bardzo się myliłem - taniec w równej mierze należy do człowieka grubego, jak i chudego, geja, chrześcijanina, żyda, muzułmanina, kobiety i mężczyzny; człowieka zdrowego i zmagającego się z rozmaitymi fizycznymi ograniczeniami lub upośledzeniami. Taniec to forma sztuki, która radykalnie mnie zmieniła. Kiedy dziś myślę o życiu, w którym brakuje tańca, mam przed oczami życie płytsze, uboższe, mniej interesujące - nudne. Jaka jest różnica między tańcem - jako ideą - a GaGą? TH: GaGa to język. Znam ludzi, którzy