Zaczyna się zupełnie jak w "Łaźni" Majakowskiego czy w "Rewizorze" Gogola: tłum poddanych, lustrowany przez urzędników średniego szczebla, kłębi się w poczekalni, by przed oblicze Najjaśniejszego (Naczdyrdupsa lub Horodniczego) osobiście zanieść swoją prośbę, podanie czy też zażalenie. Kiedy już poznamy poszczególne indywidua domagające się łaski swego władcy-zamordysty, zjawia się On Sam zwany tu "Jego Jedynością".
Tak Witkacy wprowadza w napisany w roku 1921 "nie-euklidesowy dramat w czterech aktach", noszący dwulinijkowy tytuł "Gyubal Wahazar czyli na przełęczach bezsensu", sygnowany przez autora gwiazdką, co ma oznaczać, że utwór bardziej zbliżony jest do ideału Czystej Formy. Dziś wiemy zresztą, że tak oznaczone dramaty, podobnie zresztą jak "programowe obrazy" Witkacego, zaliczać trzeba do dzieł najmniej udanych. "Gyubal Wahazar" rzadko gościł na polskich scenach, a polska prapremiera tego dramatu odbyła się w Poznaniu dopiero w roku 1966. "Gyubal" to rzecz o dyktaturze, jej mechanizmie, a także o zamianie jednej formy tyraństwa na drugą. Tytułowy bohater dramatu od razu daje się poznać jako dyktator wyjątkowo brutalny, chamski i bezwzględny. Rządząc przy pomocy kliki zaprzedanych mu zbrodniarzy i zboczeńców, obok zwyczajnych aktów fizycznego terroru realizuje program biologicznego "uporządkowania" zastraszonej społeczności. Ten program medyczny eksperym