PISAŁ kiedyś Tadeusz Boy, że oglądał cały szereg wystawień "Zemsty", granych przez znakomitych aktorów, a jednak dziwnie szarych i nudnych. No cóż, Fredro wciąż nęcił wykonawców zamaszystymi wizerunkami, dającymi możliwość uchwycenia każdego detalu postaci. Sięgali (sięgają) doń artyści wybitni. Lecz kryje się tu zawsze niebezpieczeństwo, iż wirtuozostwo jednej roli nie znajdzie oparcia w całym widowisku. Jak wówczas zmieniają się proporcje, ile traci sam tekst inkrustowany solową partią wiedzą dobrze widzowie. Z tym większą więc przyjemnością pragnę dziś zaproponować obejrzenie spektaklu, w którym widać znakomite rzemiosło reżysera, Jerzy {#os#3254}Krasowski{/#} opracował "Zemstę" na miarę Sceny Narodowej. Powstała inscenizacja zabawna, czasem gorzka, a równocześnie prawdziwie liryczna. Słychać rozmaite odcienie Fredrowskiego wiersza. Poszczególne sceny ładnie wiąże Polonez 3 maja (muzyka anonimowa - X
Tytuł oryginalny
Między uśmiechem a wzruszeniem
Źródło:
Materiał nadesłany
Żołnierz Wolności nr 90