O "Balladynie" Słowackiego w reż. Jarosława Kiliana w warszawskim Teatrze Polskim pisze Hanna Karolak.
Kiedy Jarosław Kilian realizował przed laty "Balladynę", wyeksponował przede wszystkim tragizm i baśniowość tekstu Słowackiego. Wystawiona dziś - na zakończenie obchodów dziewięćdziesiątej rocznicy otwarcia Teatru Polskiego w Warszawie - "Balladyna" pokazuje ewolucję przemyśleń twórcy o materii literackiej dramatu. Kluczem do zrozumienia zamysłu reżysera jest przede wszystkim obsada sztuki. Dyrektor Kilian postawił na młodych. Dopływ świeżej krwi jest widoczny w dynamicznie prowadzonych rolach debiutantów: Jakuba Snochowskiego (Chochlik) i Moniki Pikuły (Skierka). Absolutnie niezwykłą kreację stworzyła Halina Łabonarska jako Wdowa. Jej metamorfoza od zapobiegliwej, krzątającej się po izdebce gospodyni, do zranionej matki, wybaczającej okrutnej córce, jest wstrząsająca. Ta dawno niewidziana aktorka ukazuje format swojej sztuki i swego człowieczeństwa. Występująca w roli Balladyny Magdalena Smalara wydaje się być jedną z wielu współczesny