Reżyserzy dopiero sprawdzają, czy teatr może współbrzmieć z filmem tak, by nie powstał spektakl banalny i naiwny. Walczą o widownię, szukając nowych środków wyrazu w teatralnych realizacjach - pisze Marzena Broda w Życiu Warszawy.
We współczesnym teatrze reżyserzy usiłują zacierać granice między sztuką teatralną i filmową. Szukają kompromisu w batalii o widza. Rzadko się to udaje. Intymność i dotykanie spraw osobistych lepiej sprawdza się na ekranie niż na scenie. Niełatwo jest odegrać prawdziwą bliskość, stając twarzą wtwarz z żywą widownią, choć bezpośredni kontakt z aktorem wydawał się do tej pory siłą spektaklu teatralnego. Teraz ludzie unikają bliskich relacji z innymi ludźmi. Sala kinowa zapewnia im ten komfort. Widz jest w niej sam na sam z bohaterami, którzy przed kamerą bardziej niż na scenie są wiarygodni w wyrażaniu bliskości, seksu i miłości. Ludzkiego doświadczenia. Ponadto adaptacje sceniczne filmów muszą mierzyć się z popularnością kina. Dostępnością przekazu. Dzięki niej film zyskał wartość globalną, mimo że od premiery "Historii gangu" Kelly'ego minęło zaledwie sto lat. Nadal więc XXI wiek to początek kina, jeśli porówna się jego h