"Diabli mnie biorą" w reż. Marka Rębacza w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Jak powszechnie wiadomo, życie to kabaret. Telewizja pasie nim widzów od świtu do świtu, więc są wytrenowani w "braniu" rzeczywistości ujętej w klamry satyry, dowcipu, puent do śmiechu i rechotu. W sobotę na prapremierę komedii Marka Rębacza "Diabli mnie biorą" zaprosił Teatr Nowy. Serwując swoje teksty Rębacz (m.in. "Dwie morgi utrapienia ", "Ciemno", "Atrakcyjny pozna panią") z uporem, niezniechęcony ocenami, walczy, by widownia miała szansę uświadomić sobie, na jak niebezpieczne próby wystawiają nas politycy, różni szamani promocji, głosiciele ofert specjalnych, nosiciele cud-kredytów. Tego właśnie dowodzi kabaretowo-farsową sztuką "Diabli mnie biorą". Pomysł zgrabny. Józio nieudacznik kocha się w damskim potworze, marzy, by zostać gwiazdą rocka i zapaść na "marskość wątroby przed trzydziestką". Tata, były czołgista, chce wykrzesać z niego Pudziana, skrzyżowanego z Korzeniowskim. Ale gdy w życiu marnie idzie, warto sięgnąć nawet