EN

14.12.2015 Wersja do druku

Między piekłem a niebem

Jego szkice są modlitwą, lamentem, krzykiem pamięci pomordowanych. To wielkie przesłanie i zobowiązanie dla naszej dzisiejszej pamięci - o Marianie Kołodzieju pisze Elżbieta Morawiec w Niedzieli Tygodniku Katolickim.

Niewielu odwiedzających obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau wie, że w nieodległych Harmężach, w kościele Ojców Franciszkanów, mieści się niezwykła ekspozycja: "Klisze pamięci. Labirynty", autorstwa wybitnego, nieżyjącego już scenografa Mariana Kołodzieja (1921-2009). Złapany na próbie ucieczki przez południową granicę w roku 1940, poprzez więzienie na Montelupich, potem w Tarnowie - jako młody chłopak został wywieziony pierwszym transportem do Auschwitz. Miał numer obozowy 432. Przeszedł piekło nie tylko Oświęcimia, ale i Gross-Rosen, Breslau-Lissy, Buchenwaldu, Sachsenhausen, wyzwolony ostatecznie przez Amerykanów z Mauthausen. Po wojnie skończył krakowską ASP a po jej ukończeniu zaczął pracę w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Wiemy mu przez całe życie, pracował z najwybitniejszymi reżyserami nie tylko tej sceny: Zygmuntem Hübnerem, Jerzym Kreczmarem, Stanisławem Hebanowskim, Tadeuszem Mincem, ale także z Adamem Hanuszkiewiczem, Stanisł

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Między piekłem a niebem

Źródło:

Materiał nadesłany

Niedziela Tygodnik Katolicki nr 50/13.12

Autor:

Elżbieta Morawiec

Data:

14.12.2015