Pierwszego sierpnia spektakl zaczynał się od projekcji filmowej z warszawskiego Marszu Żywych Trupów na wielkim ekranie, w tylnej ścianie miejsca gry. W październiku, w hali warsztatowej Nowego Teatru wycofano ten prolog, na krótko tylko zamajaczył on na ekranach, które tutaj mogły być wyżej i dalej od widza, nie przytłaczając przestrzeni. Ta była znacznie obszerniejsza niż w Muzeum Powstania a labirynt zniszczonych drucianych zastawek, jakich używa się do wydzielenia terenu robót w ruchu ulicznym, przestał być tylko scenograficznym sygnałem zrujnowanych podwórek wokół schronu z "Kamiennego nieba" Jerzego Krzysztonia, stał się terenem autonomicznym. Był bardziej zagadkowy, może jak uliczny plan filmowy albo sceneria occupy, stawiające pytanie, co się w nich rozegra. Inicjalnym efektem dźwiękowym, który tu decydował, nie była już upiorna cisza towarzysząca ekranowemu Zombie Walk, tylko bezładne oddechy dobiegające z mikrofonów z gł
Tytuł oryginalny
Między MPW i MPO. Co się zmieniło w Kamiennym niebie zamiast gwiazd.
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia Gazeta Teatralna nr 12