CZEGO by nie dotknąć - rację miał Gombrowicz. Najwnikliwiej te nasze arcypolskości przewietrzał, najtrudniej kompleksy łowił, a rzeczywistość po prostu znał lepiej od nas. Może dlatego, że lepiej widać z oddalenia?... "W przeciwieństwie do głosu z emigracji, głos Kraju rozlega się ostro i kategorycznie, aż trudno uwierzyć, aby to nie był głos prawdy i życia. Tu przynajmniej wiadomo o co chodzi - białe i czarne, dobre i złe - tutaj moralność brzmi gorzko i bije jak pałka. Ten śpiew byłby wspaniały gdyby śpiewacy nie byli nim przerażeni i gdyby nie czuło się w ich głosie drżenia, które budzi litość... W gigantycznym milczeniu kształtuje się nasza niewyznana, niema, zakneblowana rzeczywistość". Kiedy to Gombrowicz notował w "Dzienniku '53" Andrzej Strzelecki miał pewnie kilkanaście miesięcy, a jogo aktorzy jeszcze byli pyłem gwiezdnym. Jak my wszyscy, urodzeni po wojnie, poznawali legendę lat 50-ych z drugiej ręki. A ile rąk
Tytuł oryginalny
Między łagrem i jazzem
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 221