Maria Sartova, reżyserka światowej prapremiery "Złotego runa" o bardzo aktualnych pytaniach, jakie stawia ta opera. Rozmowa Jacka Marczyńskiego w Rzeczpopolitej.
Jacek Marczyński: Kiedy pani poznała Aleksandra Tansmana? Maria Sartova: Niedługo po moim przyjeździe do Paryża i przyjaźniłam się z nim do końca jego życia. Szczycę się tym, że zadedykował mi "Huit Steles de Victor Segalen" na orkiestrę kameralną i sopran. To jest cykl przypominający w nastroju "Iluminacje" Brittena. Wykonywałam je potem, bo bardzo lubiłam jego muzykę. A wiedziała pani, że skomponował również operę "Złote runo"? - Nie, i mało kto o tym wiedział. Ta opera została odkryta przez pana Andrzeja Wendlanda. Kiedy już wiedziałam, że będę ją realizować, spotkałam się z przedstawicielami stowarzyszenia, które prowadzą córki Aleksandra Tansmana. Był tam też obecny jego wydawca i on pamiętał, że miał kiedyś manuskrypt tej opery, ale potem, zapewne w czasie wojny, gdzieś zaginął. Stopniowo pewne fakty z przeszłości zaczęły do nas powracać, takie choćby, że "Złote runo" było wykonane w wersji na dwa fortepiany w parys