"Szarańcza" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.
- Nie udała się Panu Bogu starość - powiedział kiedyś ktoś. Podobnie jest z samotnością. W spektaklu "Szarańcza" Paweł Szkotak przygląda się dotkliwym chorobom współczesnej cywilizacji przez pryzmat wojny na Bałkanach. Jego opowieść nie do końca mnie przekonuje. Przywitani przez surową scenografię - metalową, dwupoziomową konstrukcję, przypominającą modne, coraz pilniej poszukiwane domy dla singli - znaleźliśmy się w bliżej nieokreślonym miejscu i czasie. "Szarańczę" na podstawie tekstu serbskiej pisarki Bibljany Srbljanović pierwsi widzowie obejrzeli w miniony weekend w Teatrze Polskim. Kontekst konfliktów, w którym mimo zakończenia wojny wciąż tkwią bohaterowie "Szarańczy", Paweł Szkotak wyjawia niespiesznie. Tajemnice poszczególnych postaci wykluwają się na oczach widza w bólach. W takich bólach rodzą się młode demokracje. Tworzący je ludzie są jak zwierzęta, które ktoś wypuścił nagle z zoo: nie wiedzą, co mają zrobić z