CIESZĘ się, że (jeśli wierzyć jego własnemu zapewnieniu) recenzent teatralny najstarszego dziennika wrocławskiego zaczął wreszcie czytać utwory, o których piesze. Cieszę się również, że jednocześnie objawił talent jasnowidza, przewidując, iż będę chwalił przedstawienie "Szkarłatnego pyłu". Najbardziej się jednak cieszę, że niepotrzebnie używając obcych mu wyrazów recenzent ten nie robi już pięciu błędów w trzech słowach, jak to mu się niegdyś zdarzyło we francuszczyźnie; teraz bowiem błyskając dla odmiany angielszczyzną, w słowie "butler" popełnia tylko jeden błąd ortograficzny. To już jest coś. Ale zajmijmy się czymś poważniejszym, czyli wrocławską inscenizacją "Szkarłatnego pyłu". Samo jej podjęcie stanowi istotny akcent w historii tutejszych teatrów. Mija przecież już 30 lat ich polskiego istnienia, a widowisko to jest dopiero pierwszą prezentacją twórczości Seana O'Caseya na Dolnym Śląsku. Myślę
Tytuł oryginalny
Między farsą a patosem
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości nr 15