- Kiedyś elity panią wyrzuciły, a teraz pani sama wyrzuca się z elit - tak po wręczeniu nagród Teatru Telewizji w Sopocie powiedział mi jeden z uczestników. Odbierając nagrodę za swój spektakl "Goła baba" zrealizowany na żywo, zaskoczyłam widzów antyrządowym wierszykiem rodem z mojej sztuki. I rzeczywiście tym samym wykreśliłam się z listy nowych elit - pisze Joanna Szczepkowska w Rzeczpospolitej.
Nie znaczy to oczywiście, że otworzył się krąg starych elit. Jeszcze kilka dni temu zadzwoniła do mnie żona znakomitego filmowego aktora. Jest zniesmaczona, zgorszona. Zagrałam z tym aktorem w filmie "Volta". Zaskoczona przekazała mi, że choć wypowiadał on tam dwa zdania i jest prawie niewidoczny, a ja zagrałam dużą rolę, to jego nazwisko i zdjęcie jest na plakacie, a mojego nie ma. Nie ma - potwierdziłam - wszyscy grający są wymienieni oprócz mnie. Spytała, jak to możliwe - a ja jej odpowiedziałam, że jestem przyzwyczajona, i że da się z tym żyć. W naszej dalszej rozmowie często padało słowo "elita". Społeczeństwo coraz częściej ma okazje zetknąć się z tym pojęciem i z ludźmi, którzy bądź uważają się za elity, bądź te elity odrzucają. Ale co to są właściwie elity? Chyba mogę o tym sporo powiedzieć. Urodziłam się w samym środku elitarnego środowiska. Mój dziadek Jan Parandowski był prezesem polskiego i wiceprezesem między