"Kolacja na cztery ręce" w reż. Olafa Lubaszenki w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Błażej Kusztelski w Gazecie Poznańskiej.
"Kolacja na cztery ręce" Paula Barza to inteligentna komedia dla tych widzów, którzy mają ochotę choć przez jeden wieczór podglądać ludzi wielkich, przyglądać się ich słabościom i wadom. A przy okazji chcą podumać trochę nad sensem życia, a więc i nad wiecznie aktualnym dylematem: mieć czy być. Na małej scenie Teatru Nowego oglądamy fikcyjne spotkanie przy kolacji w hotelowym apartamencie dwóch największych tuzów muzyki barokowej - Haendla i Bacha. I jeden, i drugi są sławni już za życia, ale tylko ten pierwszy spija doczesną śmietankę: jest popularny i bogaty. Umie pozyskiwać możnych sponsorów. Potrafi też sprząc swój talent z oczekiwaniami rynku, a więc z najbardziej wówczas popularną formą sztuki masowej - operą. Do swej dyspozycji ma prestiżowe londyńskie sceny muzyczne, jest pupilem Londynu i monarchów. A cóż Bach? Ma dwadzieścioro dzieci, przerabiany surdut, posadę kościelnego kantora i nic nie znaczące tytuły. Ale za to jak�