Pisząc felietony starałem się dotąd nie zanudzać czytelników opisami swoich własnych projektów artystycznych, uznając to za działanie nieco pretensjonalne. Mam nadzieję, że dziś czytelnicy mi wybaczą, przywołanie mojego spektaklu jest tylko punktem wyjścia do refleksji na inny temat - Paweł Wodziński dla e-teatru.
W ubiegłym tygodniu przedstawienie "Mickiewicz. Dziady. Performance", które wyreżyserowałem w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, zostało zaprezentowane w Teatrze Śląskim w Katowicach w ramach prologu do Festiwalu Interpretacje. Być może moje częściowo śląskie geny spowodowały, że dosyć mocno odczułem dwuznaczność związaną z tym pokazem. Ale nawet osoba nie mająca żadnych związków ze Śląskiem jest w stanie zauważyć, że przywołany przez Mickiewicza obrzęd białoruskich chłopów, z wpisanym w niego religijno-narodowym projektem wspólnotowym, nie ma związku z kulturą tego górniczego regionu, że doświadczenie mieszkańców litewskich wsi nie było nigdy tożsame z doświadczeniem mieszkańców wielkoprzemysłowego Śląska, a przynależność do kultury wschodnich peryferii jest trudno zrozumiała w miejscu, które przez wieki było częścią zachodniego centrum. Wbrew wielu komentarzom prasowym przedstawienie o którym mowa nie dotyczy katastrofy