Dlaczego - zastanawialiście się nad tym nieraz - dlaczego adaptacje filmowe "Wielkiego Gatsby'ego" są tak złe? Dlaczego, oglądając te filmy, czujemy się zażenowani; i to pomimo udziału świetnych aktorów, Roberta Redforda i Mii Farrow w jednej wersji, a Miry Sorvino w drugiej? - pisze Michał Zadara, w pierwszym z cyklu niedzielnych felietonów dla e-teatru.
Oba filmy wiernie odtwarzają fabułę i tekst książki Fitzgeralda, oba mają piękne scenografie i kostiumy (ten z Redfordem bardziej). A jednak czytając książkę, czujecie magnetyzm tego świata, i chcecie śledzić historię miłosną Gatsby'ego i Daisy Buchanan, a oglądając filmy, czujecie wstyd, że musicie oglądać historię miłosną Gatsby'ego i Daisy Buchanan. Problem obu filmów jest taki, że przedstawiają tę historię miłosną jako historię miłosną - a Fitzgerald nie napisał historii miłosnej. Napisał, w formie romansu, historię o klasach społecznych, o pieniądzach i o tym, jak miłość funkcjonuje w warunkach ekstremalnego bogactwa. Daisy jest bogata od urodzenia, a jej żołądek nie zna uczucia głodu. Gatsby, przeciwnie, był bardzo biedny jako dziecko, i się dorobił. Pieniądze są powietrzem, którym Daisy oddycha, i jako takie nie są dla niej tematem. Dla Gatsby'ego, pieniądze są celem, środkiem, tematem, i językiem, którym on wyraża c