- Pragniemy wiary przekraczającej doraźny kontekst. Równocześnie wstydzimy się otwarcie przyznać do duchowych potrzeb, bo polska religijność pachnie obciachem. To rozdarcie było impulsem do napisania sztuki - mówi Michał Walczak przed premierą komedii "Boski romans" w Teatrze Konsekwentnym.
Tomasz Gromadka: Główny bohater pana sztuki, Bogumił, próbuje ułożyć sobie życie w czasach kryzysu gospodarczego. Czy ekonomiczna recesja mocno określa współczesnych ludzi? Michał Walczak: Uwierzyliśmy w dobrobyt i stabilizację, które można osiągnąć poprzez ciężką pracę i zaciąganie kredytów. Okazało się, że kapitalizm złożył obietnicę bez pokrycia. Boimy się robić plany na przyszłość i nie ufamy rynkowi, władzy ani ekonomistom. To paradoksalnie twórczy moment. Gdy świat materii zawodzi, popęd do zarabiania czy konsumpcji słabnie - powstaje impuls do duchowych poszukiwań. Kryzys wzmaga wiarę w Boga? - Obserwując siebie i moich przyjaciół, dostrzegam tęsknotę za szeroko rozumianym sacrum. Męczy nas rola mrówek zasuwających od rana do wieczora, by w weekend wyżyć się w galeriach handlowych. Mamy dość wspólnoty kupowania i ubijania doraźnych interesów. W relacjach z ludźmi - także w pracy - szukamy idei. Pragniemy wi