- Kiedyś jeździłem na castingi, ale to zbyt upokarzające. Przychodzi panienka i pyta, czy jestem zawodowym aktorem, a potem lewy profil, prawy... Aż w końcu którejś miałem pokazać zęby. To przeważyło, trzasnąłem drzwiami. Ja sobie cenię to, co tu robię, tu mam widownię, swój teatr i nie muszę się przepychać - mówi Michał Grudziński, aktor Teatru Nowego w Poznaniu.
W niedzielę popularny aktor Teatru Nowego Michał Grudziński obchodził będzie 45-lecie pracy artystycznej. Z tej okazji rozmawiamy o teatrze, Poznaniu, serialach i castingach. - Jak ma zawał, albo umarł - tylko wtedy aktor może na spektakl nie przyjść - twierdzi Grudziński 45 lat pracy artystycznej to dla Pana zarazem 45 lat mieszkania w Poznaniu. Pamięta Pan ten pierwszy dzień? Michał Grudziński, świeżo upieczony absolwent warszawskiej szkoły teatralnej, wysiada z pociągu i co? Rozgląda się bezradnie? Myśli, co dalej, gdzie skierować pierwsze kroki? - O nie, ja tu przyjechałem jak do siebie. Chociaż wychowałem się na Śląsku, w Poznaniu często bywałem. Miałem tu rodzinę, poznanianką była moja mama. Mogłem więc udać się do Kruków, Waligórów lub Konopińskich. Jeśli byłem głodny, to na pewno do mieszkającego nad WZ dawnego właściciela restauracji wujka Tusia Kruka. Zawsze gdy go odwiedzałem, zarządzał dla mnie u gosposi jajecznicę