- Tadeusz Łomnicki był między młotem a kowadłem. Towarzysze z KC źle znosili jego nieposkromiony charakter nie pasujący do aparatu, a "Solidarność" potraktowała go jako strasznego kacyka partyjnego - mówi aktor Michał Anioł.
Lubisz swoje imię i nazwisko, w tym właśnie zestawieniu? - Lubię, nawet czasem mnie bawi. Po śmierci ojca, porządkowałem stare mieszkanie i znalazłem dwie bajki, które napisałem i zilustrowałem jako sześciolatek. Gdybym miał talent plastyczny i dostałbym się na Akademii Sztuk Pięknych, to myślę, że wystawa malarska pod takim imieniem i nazwiskiem miałaby wzięcie. Tamte bajeczki pisałem, drukowanymi literami i ilustrowałem wspólnie z bratem, pod firmą oczywiście "Nasza Księgarnia" i podpisałem je tak: napisał pan Michał Anioł i pan Sławomir Anioł. O czym były te bajeczki? - O samotnym Dżonie i o samotnym Dicku. Wykorzystałem do tego kartki z dalekopisami PAP, które przynosił do domu mój ojciec, dziennikarz. Pamiętam, że to pisanie dawało mi niesamowite uczucie wolności, że mogę pisać co mi się żywnie podoba, podczas gdy w rzeczywistości byłem chłopcem stłamszonym, przestraszonym, nieśmiałym, zamkniętym sobie, nadwrażliwym.