Wirtualne zwiedzanie miast, muzeów. Spektakle online, koncerty bez publiki transmitowane w internecie. To wszystko cieszyło przez krótki czas. Było ciekawostką. A dziś? Felieton Andrzeja Kłopotowskiego w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Przyznaję. Zajrzałem do berlińskiego Muzeum Pergamońskiego, przeszedłem się przez Luwr, pooglądałem też zbiory Muzeum Podlaskiego. Na "żywo" - przez internet - posłuchałem nawet nadającego z Mińska Lavona Volskiego, który dał koncert bez publiki. Dwukrotnie byłem w Białostockim Teatrze Lalek, raz w Dramatycznym, raz w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Niby fajnie. Niby to namiastka tego, czego można było doświadczać w życiu przed pandemią. Nic jednak nie zastąpi kontaktu z żywym teatrem, żywą wystawą i żywą muzyką. Przez parę dni miałem - jak wielu - bekę z lekcji w TVP. Później z internetowych podśmiechujek z polityków PiS, którzy - jak piskorze - wili się, by wytłumaczyć, dlaczego można przeprowadzić wybory 10 maja. Parę razy zajrzałem na konferencje prasowe prezydenta, który z każdą kolejną coraz bardziej wkurzał się na pytania o to, czy można oddać bilet albo czy miasto może kupić białostoczanom maseczki. Konferencja m