W Legnicy ośrodki władzy są dwa. W jednym z nich - Teatrze Modrzejewskiej - Przemysław Wojcieszek wystawił właśnie "Hymn narodowy", za który prawica chce jego głowy. W drugim - kościele św. Jacka wydarzył się cud - pisze Dawid Karpiuk w Newsweeku.
W Legnicy Jezus jest wszędzie. W monumentalnej gotyckiej katedrze na rynku i na dziedzińcu średniowiecznego zamku, z którego murów już w trzynastym wieku próbowaliśmy bronić chrześcijańskiej Europy przed Mongołami. W kamienicach przy Małym Rynku, w ciemnych bramach na Zakaczawiu i między blokami na Piekarach. Na różnokolorowych balkonach i w oknach z firankami. Na pomnikach, murach i garażach. I przy Kefirku, blaszanym spożywczaku, który wyrósł pod kościołem Matki Bożej Królowej Polski, w samym sercu gierkowskiego osiedla Kopernik. Ktoś Jezusa wysprejował na asfalcie. W Kefirku nad drzwiami jest tabliczka z napisem: "Kredyt umarł, już nie żyje. Kto nie płaci, ten nie pije". Bo takich, co by się napili bez płacenia, nie brakuje. Klienci Kefirka już o cudzie słyszeli. Było tak: podobno w świętym Jacku znaleźli hostię z tkanką. Podobno to tkanka z cierpiącego serca. Podobno to serce cierpi, bo w Polsce długo źle się działo. Na szczęście