"Miasto" w reż. Artura Urbańskiego w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Może lepiej byłoby powiedzieć: bez wyraźnego powodu. Bohater sztuki Jewgienija Griszkowca staje oko w oko z perspektywą powtarzania w nieskończoność tych samych rytuałów. Nieuchronnie musi popaść w rutynę, miasto go wysysa, wszystko już będzie takie samo, grzęźnie w poczuciu lepkiego bezsensu. Wprawdzie nie dzieje się nic alarmującego, ale dzwonek jest natarczywy: to ostatni moment, żeby coś zmienić. Taki sam, jak się okaże, był za młodu jego ojciec. Kryzys smugi cienia? Poczucie niespełnienia? Można tu podostawiać wiele możliwości, ale przyczyny depresji Basina pozostaną niejasne, a Przemysław Bluszcz (debiutujący w Ateneum w tej roli) nie ułatwi widzowi zrozumienia jego sytuacji. Niełatwo zagrać egzystencjalny niepokój, to pewne, ale Bluszcz temu zadaniu nie sprostał. Jego nieodwołalna deklaracja wyjazdu, dokądkolwiek, w nieznane, nie wzbudzi więc specjalnego zaciekawienia ani trwogi. Ciekawsze okażą się postacie poboczne, jego przyjaciel