Było to we wrześniu 35 lat temu. Polski Teatr Tańca dostał dwa skierowania na wczasy do Zakopanego. Sezon teatralny już się rozpoczął i tylko osoby nietańczące mogły z tego skorzystać. Wybór padł na naszą gwiazdę Annę Staszak-Wesołowską (bo była w ciąży) i na mnie, ponieważ nie umiałem tańczyć - felieton Sławomira Pietrasa w Angorze.
Kierownik domu wczasowego zdziwił się, że bierzemy oddzielne pokoje. Dyrektorowi baletu - mniemał - przybywającemu z tancerką "przy nadziei" należały się przecież ogólnie przyjęte względy i stosowna dyskrecja. Dokładnie 16 września pod wieczór, spacerując na Krupówkach, spotkaliśmy dwóch wziętych warszawskich dziennikarzy: Andrzeja Matula i Pawła Chynowskiego. Maria Callas nie żyje! - krzyknęli na nasz widok. Natychmiast z pobliskiej poczty połączyłem się z Hamburgiem, gdzie John Neumeier potwierdził tę wiadomość. Tak, media podały, że o godz. 13.05 primadonna assoluta upadła rażona nagłym zawałem serca w toalecie swego apartamentu przy Avenue Georges Mandel w Paryżu. Była przy tym tylko jej włoska gosposia Bruna. Wezwany lekarz nie miał już nic do zrobienia, poza stwierdzeniem zgonu. W godzinę później przyjechał Michael Glotz, wybitny impresario, autor karier takich gigantów jak Karajan, Caballe, Domingo, Berganza czy Carreras. W ostatn