Lady Makbet ubrana była w obrzędowy strój indiański i wyglądała, gdy nie otwierała ust, jak piękna Nszo-Czi. Król Makbet po koronacji nosił się jak Winnetou, który przez pomyłkę włożył sukienkę swojej siostry. Płeć można było rozpoznać po okrzykach wojennych, kloce wyrzucał z siebie od czasu do czasu. Szkoda może, że nie była to właśnie adaptacja młodzieżowego czytadła Karola Maya ze wspomnianymi bohaterami, a jednak inscenizacja adaptacji jednego z największych dramatów Williama Szekspira "Makbet". To zestawienie nikogo nie powinno bulwersować, w końcu filozof Ernst Bloch nazwał autora "Winnetou" i "Old Surehanda" nie inaczej jak "Szekspirem młodocianych". Teatr Dramatyczny w Legnicy, który porwał się na dzieło genialnego stradfordczyka, przeżył tragedię. Cały zespół włożył sporo trudu i wysiłku, by do niej nie doszło. Zamysł i wyjściowa koncepcja adaptatora i reżysera Józefa Jasielskiego była oryginalna. Pozwolę sobie ją
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza, nr 115