Aktorzy są przyzwyczajeni do różnych metamorfoz. Istotą tego zawodu jest przecież wchodzenie w cudzą skórę. Nie w każdej czują się jednak równie dobrze. Czasami do nich nie przylega. Przykładem - "Łyżki i księżyc" w urodziwym wnętrzu Teatru Polskiego w Poznaniu. Muzyka w teatrze dramatycznym nie jest nowością. W wielu inscenizacjach stała się równouprawnionym środkiem wyrazu, buduje dramaturgię, wywołuje nastrój. Nazwisko kompozytora wymienia się nieraz i taką samą estymą (gdy coś się uda), jak nazwiska autora, reżysera, twórców ról. Powiedziałabym nawet, że nasze sceny coraz częściej uciekają się do wsparć muzycznych. Dyrektorzy teatrów imają się różnych sposobów, by przyciągnąć widzów, pozyskać nowe ich kręgi. Gdy myśli się o nastolatkach, wiadomo od razu, że w sferze muzycznej kojarzą się z rockiem. I nic w tym zdrożnego, że dyrekcja teatru wprowadza na scenę mocne uderzenie. I nic nowego w świecie. Tak się przecie�
Tytuł oryginalny
Mezalians
Źródło:
Materiał nadesłany
Radar nr 28