O 14. Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Kontakt w Toruniu piszą Agnieszka Celeda i Jacek Sieradzki.
Nie ma co ukrywać jedynym spektaklem Międzynarodowego Festiwalu Kontakt, o którym chce się myśleć po opuszczeniu Torunia, jest Mewa prawie siedemdziesięcioletniego Petera Steina. Dojrzałością dystansuje nerwowe przedsięwzięcia młodszych reżyserów. Repertuar toruńskiego przeglądu w tym roku zdominowała klasyka, przytłaczając dramat współczesny. Nie byłoby w tym nic złego, pod warunkiem że myśl interpretacyjna włożona w lektury starych tekstów byłaby żywa. Z tym jednak nie było dobrze. Klęską okazały się współczesne odczytania antyku (a miały być przewodnią nitką repertuaru!}. Z Węgier (Radnóti Szinhaz, Budapeszt) przywieziono eksperyment, w którym ósemka aktorów poobsadzana wbrew warunkom (a nawet płci) dwie godziny bez najmniejszego ruchu mówi tekst Medei, z Hiszpanii (Atalaya, Sewilla) bezmyślny kicz o Elektrze, z Rumunii (Tamasi Aron Szinhaz, Sfantu Gheorghe) kuriozalną Antygonę, gdzie najżywszą postacią okazał się nieboszczyk