Mewa zabita przez Kostię Trieplewa jest być może jedną z setek krążących nad plażą w Orłowie, gdzie, jak co roku, swą scenę letnią uruchomił Teatr Miejski im. Gombrowicza. Czechow chciał, żeby estradę, gdzie Nina Zarieczna recytuje swój monolog, umieszczono nad jeziorem; w Gdyni trzy białe ramy Elżbiety Wernio stoją wśród zieleni, za nimi rozciąga się morski horyzont. Ta topograficzna nielojalność nie zgrzyta: jednostajny szum fal i królewski zachód słońca sprzyja zadumie i skupionemu śledzeniu perypetii bohaterów "Mewy"; dzięki umiejętnym okrojeniom tekstu nie razi też przeniesienie sytuacji z domu w plener. Julia Wernio nieco uprościła konflikt sztuki, jednoznacznie przeciwstawiając idealizm, młodość i żarliwość kandydatki na aktorkę - Niny i kandydata na poetę - Trieplewa, zblazowaniu, egoizmowi i nicości ich "mistrzów". Nie dała tym ostatnim szans obrony: Trigorin (gościnnie Adam Ferency) został jedynie nieciekawym gryzipiórkiem,
Tytuł oryginalny
Mewa morska
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 30