"Mewa" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Bożena Szal-Truszkowska w Ziemi Kaliskiej.
Nie pamiętam, kto pierwszy nazwał "Mewę" Czechowa sztuką o niespełnionych marzeniach ludzkich, ale w tych kilku słowach zamyka się chyba najgłębszy sens tego dramatu, w którym snuje się po scenie cała armia głęboko nieszczęśliwych postaci. Tych młodych, targanych wybujałymi ambicjami, które nigdy się nie spełnią czy też namiętnościami i pragnieniami, które nigdy nie znajdą ukojenia; ale także starych, ostatecznie przegranych, wypalonych, pełnych już tylko pretensji do całego świata i żalu za zmarnowanym życiem. Grzegorz Wiśniewski twórca kaliskiej inscenizacji "Mewy", która w niedzielę (6 maja) otworzyła 47 Kaliskie Spotkania Teatralne, chciał jednak odczytać dramat Czechowa zupełnie inaczej - jako rzecz o nowych formach teatralnych. Świat wg. Schwaba Kluczem do interpretacji spektaklu miała być dramaturgia Wernera Schwaba, twórcy "dramatów fekalnych", obsesyjnie drążącego wszelkie okrucieństwa i wynaturzenia tego świata. Spore