Piszemy "chleb", "miód" i czujemy zapach tych słów. Piszemy "teatr", a co to już dziś znaczy? Słowo roztapia się, gubi sens, zatraca pierwotną treść semantyczną. Czy jest jeszcze teatrem "Don Carlos" w Ateneum, skoro teatrem jest "Apocalypsls cum figuris"; czym jest Pantomima Henryka Tomaszew-skiego, skoro teatrem jest "Moulin Rouge" w Operetce Lubelskiej? A jeśli egzystują tak odmienne teatry, czy możliwa jest jednolita skala kryteriów? Chyba już nie, acz pozostała, póki co, szansa na sensowną taktykę oceniania. Istnieją twórcy, co wywalczyli sobie przywilej szukania. I istnieją twórcy, na których ciąży obowiązek popularyzacji. Trudno orzec, czyj trud mocniej znaczy w rachunku ogólnospołecznym. Zadaniem dla krytyki jest atoli wycenianie twórców wedle właściwej im przynależności. Nie bić popularyzatora za to, że nie eksperymenci - eksperymentatora za to, że nie przyciąga masowego widza. Tyle, że z kolei zadaniem dla teatr
Tytuł oryginalny
Metrum potrzebne od zaraz (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura Nr 19