Mimo żonglerki różnymi poetykami i nagromadzeniu wielości, spektakl okazuje się spójny i po prostu dobrze zrobiony - o "Jabłoneczce" w reż. Piotra Tomaszuka w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu pisze Emilia Adamiszyn z Nowej Siły Krytycznej.
Nowy sezon teatralny w toruńskim Baju Pomorskim rozpoczął się dość mocnym akcentem. Pierwszą premierę przygotował Piotr Tomaszuk. Realizując "Jabłoneczkę", reżyser bawił się konwencjami. "Bawił się" wydaje się najtrafniejszym określeniem, bowiem inscenizacja baśni przepełniona jest wieloma inspiracjami - od romantycznej zaczynając, na estetyce rapu kończąc. Jest to bardzo odważne pomieszanie poetyk, ale to właśnie eklektyzm decyduje o uroku spektaklu. Jabłoneczka to dziewczyna, którą wiedźma zaklęła w drzewo. Dzieli się swoją historią z królem-poetą (a może kiepskim rymokletą). Ten, zakochuje się w zjawie i postanawia ją poślubić. Jednak zła czarownica nadal szkodzi dziewczynie - zajmuje jej miejsce i wmawia młodzieńcowi, że jest jego wybranką. Razem jadą na zamek. Tak w skrócie rysuje się intryga opowieści. Dziewiętnastowieczna baśń obficie czerpie z folkloru ludowego. Natomiast Tomaszuk gra z romantyczną interpretacją ludowo�