Poza Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną nie ma w Polsce tak istotnego konkursu na dramat, jak poznańskie Metafory Rzeczywistości. W Teatrze Polskim w ten weekend odbyła się dziesiąta edycja konkursu. Niezbyt udana - pisze Stanisław Godlewski w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Ten konkurs trwale wpisał się w program działalności Teatru Polskiego w Poznaniu. Od dwóch lat Metafory się zmieniły: organizatorzy narzucają hasła tematyczne, a zwycięski dramat wcale nie musi być potem realizowany na scenie. Wcześniej było to obowiązkowe i przynosiło niezbyt dobre skutki: z reguły po prostu przedstawiano to samo, co prezentowano podczas publicznych czytań, uzupełnione o szczątkową scenografię. Odkąd dyrektorem artystycznym teatru został Maciej Nowak, publiczność ogląda finałowe dramaty w miejscach nieoczywistych - w sali prób, czy piwnicy pod sceną. Ofelia w finale Jak to się mogło stać, że wśród finałowych dramatów dominowały w tym roku teksty albo nieciekawie napisane, albo banalne w treści? Hasło tej edycji - "Where is my vote" - "Gdzie jest mój głos" - brzmiało przecież bardzo intrygująco. Od tego roku Metafory zyskały partnera w postaci Teatru Wielkiego. Rozpisano także konkurs na formy muzyczne, które oceniało