Wobec recenzenckiej biegunki metafor i skojarzeń, jaką wywołał ostatni spektakl Tadeusza Kantora, niezbędne wydaje się uporządkowanie wrażeń, jakie wynosi widz z tego przedstawienia. Niezbędne - albowiem słowo pisane ma to do siebie, że ponad opis faktów przedkłada ich ustanawianie; stąd niepokojące być musi wiązanie "Niech sczezną artyści", jak to zrobił jeden z autorów, z nazwiskiem Gabrieli Zapolskiej, wykazywanie zbieżności Kantora z twórczością Janusza Wiśniewskiego czy dość powszechne, przy pewnej hermetyczności tego dzieła, jego interpretowania w kategoriach mocno publicystycznej historiozofii. Tego typu uwagi mogą być nawet słuszne, ale tylko w kontekście wypreparowanych ułamków, fragmentów; rację bytu odbiera im natomiast zwykła, beznamiętna analiza spektaklu. Tyle tylko że o taki właśnie rozbiór najtrudniej w przypadku dzieła, które ogląda się w zachwyceniu powszechnym i kolektywnym. I dlatego tekst ten b�
Tytuł oryginalny
Metafory
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 5