Z Martinem McDonaghem jest prawdziwy kłopot. Wykreowawszy się na enfant terrible współczesnego teatru, zaprogramował niejako większość tekstów, które o nim powstają. Powtarzane są więc w nieskończoność efektowne szczegóły z jego życia: że wychował się w Anglii, ale jest pisarzem irlandzkim, bo jeździł na wakacje do dziadków; że rodzice zostawili go z bratem, jako nieomal nastolatków, w Anglii, a sami wrócili do Irlandii; że nie przeczytał żadnej książki, tylko niczym Quentin Tarantino poznawał lektury szkolne, oglądając kolejne adaptacje na wideo; że pisał bardzo dużo opowiadań, które były odrzucane; aż wreszcie zadebiutował w teatrze i wtedy się zaczęło. A potem jak to obraził Seana Connery'ego, jak okrzyknięto go geniuszem teatru i tak dalej. A teraz już go teatr nudzi i będzie pracował w filmie i to amerykańskim. Wszystko pięknie i nic mnie to nie obchodzi. Kiedy jednak patrzy się na "Poduszyciela" czy "Czaszkę z Connemary" i z
Tytuł oryginalny
Metafizyka środka
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 1