Są takie spektakle, po których obejrzeniu widz od razu może stwierdzić, czy mu się to podobało czy nie. Przedstawienia dobre chwali i poleca je innym, w złych - wynajduje słabe punkty, z najgorszych - okrutnie sobie dworuje. "Cocktail Party" Eliota w Teatrze Polskim w Warszawie nie mieści się w tych kategoriach. Na pochwały nie zasługuje, ganić go zaś nie uchodzi. Chociażby ze względu na poruszaną problematykę. Mało jest dziś bowiem na naszych scenach utworów równie wartościowych, prowokujących do dyskusji. Spór o pryncypia dotyczyć może jednak głównie warstwy dramatu, nie przedstawienia. Thomas Stearns Eliot napisał "Cocktail Party" w 1949 r. - w rok po otrzymaniu literackiej Nagrody Nobla. Od razu po premierze sztuka została okrzyknięta arcydziełem. Faktycznie, ten nowoczesny dramat poetycki przemawia do rozumu i uczucia widzów językiem czystym, kunsztownym i - co najważniejsze - otwierającym niespenetrowane głębie metafizycznych przestrzeni.
Tytuł oryginalny
Metafizyka i nieobecność
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 86