Warszawski Teatr Nowy zaryzykował - mając dogodne warunki: zaadaptowaną niedawno Piwnicę Wandy Warskiej - swojego rodzaju eksperyment wystawiając juvenilia ośmioletniego Stasia Witkiewicza, Opatrzone tytułem "Karaluchy" młodzieńcze, a nawet dziecięce utwory nie posiadają co prawda walorów dojrzałych utworów autora, jednak wprowadzają nas w klimat metafizycznej twórczości późniejszego Witkacego, w jego świat wyobraźni, oscylujący w kierunku koszmaru, halucynacji i widziadeł sennych, do jakich Witkacy odsyła widza teatralnego, który wychodząc z teatru powinien mieć wrażenie, że obudził się ze snu, w którym pospolite rzeczy miały niezgłębiony urok. Pracuje uśpiony mózg małego Stasia. W nietypowej jak na salę teatralną piwnicy na Starym Mieście na parapetach ślepych okien umieszczone są laboratoria, na palnikach bulgocą tajemnicze płyny, których woń miesza się z dymem zgaszonych świec. W lustrze odbija się zjawiskowa twarz dziewczęca. Z
Źródło:
Materiał nadesłany
"Sztandar Młodych" nr 66