"Niewolnice z Pipidówki" w rez. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie.
"Niewolnice z Pipidówki", napisana 110 lat temu komedia, broni się dobrym aktorstwem. To satyra nie tyle polityczna, co obyczajowa, karykatura męsko-damskiej podszewki polityki Osadzone w realiach małego galicyjskiego miasteczka zwanego Pipidówką komediowe teksty Michała Bałuckiego zostały przez reżysera Krzysztofa Babickiego zaskakująco dobrze zaadaptowane na potrzeby współczesnej sceny i oczekiwania widza. Zapewne nie było to łatwe, bo dziś karykatury nepotyzmu władzy, intryg towarzysko-politycznych i męsko-damskich oraz charakterów i przywar ludzkich kreśli się j ęzykiem innym niż ten Bałuckiego. Jednak reżyser nie użył "teczek" czy "taśm", telefonów komórkowych, kart kredytowych i biletów na Kanary ani jakichkolwiek innych uwspółcześniaczy, zawierzając temu, co w tekstach Bałuckiego może być satyrycznie ponadczasowe. Zawierzył Bałuckiemu - i swoim aktorom, albowiem lubelskie "Niewolnice z Pipidówki" zawdzięczają swój niezaprzeczalny urok